Odchudzanie się to długotrwały i często bolesny proces. Cierpimy, ograniczając drastycznie kalorie. Nasz organizm domaga się jedzenia i daje nam to odczuć poprzez skurcze żołądka czy bóle głowy. Często pojawiają się inne, przykre dla nas objawy. Wiem o odchudzaniu wszystko, bo odchudzałam się całe życie.
Od kiedy pamiętam, byłam pulchna. Jako dziecku nie bardzo mi to przeszkadzało, ale już jako dorastająca dziewczyna, zaczęłam mieć z tym problem. Koleżanki nosiły ciasne dżinsy i krótkie topy, a ja kryłam się pod warstwami długich i ciemnych tkanin. Przed maturą waga tak bardzo mi już przeszkadzała, że obiecałam sobie schudnąć do matury. To było zaledwie kilka miesięcy. Nieudana studniówka przepełniła jednak czarę goryczy. Nic tak nie boli, jak samotna studniówka…
Zaczęłam zbierać informacje o różnorakich dietach, bo kompletnie nie wiedziałam, co jeść żeby schudnąć. na początek zaczęłam głodówkę. Dosłownie nie jadłam nic. jednak tak drastyczna decyzja szybko zakończyła się omdleniem i bólami brzucha. Mama szybko zabrała mnie do lekarza rodzinnego, a ten zalecił dietę opartą na warzywach, sokach i dużej ilości wody. Do tej pory wypijałam kubek kawy rano i herbatę do obfitej kolacji. To były wszystkie płyny, jakich sobie dostarczałam. Półtora litra wody całkowicie mnie więc odpychało.
Rozpoczęłam dietę otrzymaną od lekarza, ale nie widząc szybkich efektów, postanowiłam połączyć to z inną dietą. Koleżanka opowiedziała mi, że jednak z jej kuzynek schudła dwadzieścia kilo, pijąc wyłącznie słodzona kawę i paląc papierosy. Byłam dotąd przeciwniczka palenia, ale czego się nie robi dla zrzucenia wagi?
Po kilku dniach popalania i picia dużych ilości kawy, nie spałam po nocach, ale wtedy próbowałam się uczyć do matury. Moja mama zmartwiła się tym, że zaczęłam palić, ale wyjaśniłam jej, że to nerwy przed maturą. Po egzaminach rzucę papierosy. mamy to nie uspokoiło, ale przestała mnie ścigać za palenie.
W końcu przywykłam do takiego sposobu życia i nie zauważałam negatywnych efektów tej „diety”. Widziałam tylko uciekające z dnia na dzień kilogramy. Miałam problemy z koncentracją i zapamiętywaniem materiału. Wciąż czułam się zmęczona, ale tłumaczyłam to stresem przedmaturalnym.Po dwóch miesiącach włożyłam po raz pierwszy wymarzone dżinsowe „rurki”. Wyglądałam obłędnie i wszyscy znajomi zauważali i chwalili moją przemianę. Chłopcy zaczęli mnie zauważać i zapraszać do kina. Codziennie stroiłam się w ciuszki, o których kiedyś tylko marzyłam i czułam dumę. Miałam jednak tak mało sił, że często mdlałam. Obiecałam mamie, że do matury będę jadła śniadanie i pilnowała mnie, abym rano zjadła bułkę. Wynegocjowałam, żeby to była sucha bułka.Tak przeżyłam do matury na jednej suchej bułce, kawie i papierosach. Cieszyłam się, że w ogóle nie tyję, mimo tej nieszczęsnej bułki.
Maturę zdałam bez trudu, choć z każdego egzaminu wracałam wycieńczona psychicznie i fizycznie. Zaczęłam martwić się stanem moich, pięknych niegdyś, włosów. Wypadały całymi garściami. Stosowałam rożne odżywki, ale nic nie pomagało. W końcu na ostatnie egzaminy nosiłam krótką fryzurkę i szerokie opaski, aby ukryć stan fryzury.
Po maturze zdecydowałam się zdawać na ASP. Udało mi się dostać, mimo ogromnej ilości konkurentów. Mama była ze mnie niezwykle dumna i w nagrodę zabrała mnie na wakacje do Grecji. Tam porzuciłam palenie papierosów i rzuciłam się w rozkoszne objęcia greckiej kuchni. Zachwycały mnie smaki, zapachy i barwy potraw. Jadłam, cieszyłam się słońcem i oceanem i…tyłam. Efekt jo-jo pojawił się natychmiast. Z dnia na dzień kilogramów mi przybywało,ale było mi tak dobrze, że nic innego nie miało znaczenia. Do tego się zakochałam…
Po powrocie do domu i ‚”szarej rzeczywistości” dotarło do mnie, ze znów jestem „grubaską”. Załamałam się tym, ale mojemu chłopakowi w ogóle to nie przeszkadzało. Nie przeszkadza do dziś, kiedy jesteśmy małżeństwem. Jednak dla własnego zdrowia postanowiłam wrócić do lekarskiej diety i picia dużej ilości wody. Zdrowe odżywianie dało dobre rezultaty – moje zdrowie się poprawił, a włosy odrosły piękne i gęste.
Obecnie mam już dwójkę dzieci, ale wciąż uważam na to, co jem. Robię to jednak „z głową” i wciąż noszę dżinsy „rurki”.